Po obejrzeniu tego filmu coraz wyżej zaczynam cenić kino czeskie. Bo chyba tylko Czesi potrafią w tak niepowtarzalny, niezwykle subtelny, przesycony autoironią sposób opowiadać o samych sobie, o codzienności, tylko oni potrafią nadawać prozie życia słodko-gorzki smak i sprawić, by „małych”, kierujących się niskimi pobudkami bohaterów widz obdarzył sympatią. Podobnie jest również w „Koli”, gdzie na tle wielkich ustrojowych przemian, Jan Sverak przedstawia opowieść o niezwykłej więzi, jaka połączyła Frantiska Loukę, ekscentrycznego wiolonczelistę z małym rosyjskim chłopcem. Louka dalece odbiega od wizerunku szlachetnego superbohatera – jest starym kawalerem, niedojrzałym, bojącym się odpowiedzialności, kieruje się niskimi pobudkami, jest pozbawiony duchowych czy moralnych rozterek, romansuje z przygodnie poznanymi kobietami, okłamuje swoją matkę, a wyrzucony z filharmonii jest zaprzątnięty walką o przetrwanie. I właśnie aby podreperować swój budżet Frantisek decyduje się na fikcyjne małżeństwo z Rosjanką, za które ma zarobić 30 tysięcy koron. Świeżo upieczona żona ucieka jednak do Niemiec Zachodnich, pozostawiając naszemu bohaterowi 5-letniego Kolę. Mimo początkowej niechęci, z czasem między tą dwójką zawiązuje się niezwykła nić przyjaźni, która całkowicie odmieni życie starego kawalera.
W filmie nie ma jakichś niezwykłych wydarzeń czy ponadprzeciętnych postaci. Bohaterowie są mocno wprzęgnięci w prozę życia, a sam Louka przyznaje, że o zmianie jego stosunku do życia zadecydował czysty przypadek, a nie jego silna wola. I za tę „niezwykłą” małość ludzi, którzy przypadkowo stają bohaterami, za tę małość, dzięki której patrzymy na bohaterów z uśmiechem i politowaniem, cenię sobie czeskie kino. „Kola” charakteryzuje się niezwykłą wnikliwością i spostrzegawczością w portretowaniu życia codziennego, co wywodzi się z tradycji Czeskiej Szkoły Filmowej. Film Sveraka ukazuje absurdalność społecznych mechanizmów, hipokryzję i w typowy dla Czechów sposób łączy historię „małego” człowieka z ważnymi wydarzeniami historycznymi, wątki dramatyczne z komediowymi i satyrycznymi, brzydotę z pięknem. Naprawdę gorąco polecam. 8,5/10.
Jeden z najlepszych czeskich filmów i na pewno najlepszy Sveraka, reżysera stawiającego z czasem bardziej na komercję a mniej na charakterystyczny absurdalny dowcip jak Zelenka, odrobinę refleksji w zabawnym sosie jak Hrebejk, czy podchmielonej beztroski jak Menzel.
Zdaje się, że ja właśnie od "Koli" zostałem miłośnikiem tej niezapierającej może tchu w piersiach, ale bardzo sympatycznej i kameralnej szkoły czeskiego komediodramatu :)