Ten film jest jak pochwała przeciętności. Dwójka bohaterów z kategorii ludzi przezroczystych, napędzana wspólnym celem (poszukiwanie sprawcy rabunku), zawiązuje duet dość egzotyczny. Okoliczności ujawniają, że ta nudna panna z sąsiedztwa i ten niewyględny gość zza płota to, w istocie, para freaków, lepiej, wojowników o lepszy świat, marzycieli i idealistów. Dają im, ujmując to trywialnie, "życiowego kopa", pozwalają uwierzyć w siebie i wydobywają wyjątkowość niedostrzegalną wcześniej dla otoczenia. A ponieważ nie są to superbohaterowie, lecz nieśmiali wrażliwcy, którzy nie czują się na tym świecie u siebie, ich wyjątkowość i starania są - tak jak oni sami - trochę niezdarne, trochę zabawne, rozczulające. I taki jest też ten film - mimo scen dosłownie pokazanej przemocy, splątanej z elementami (zamierzonego lub nie?) groteskowego humoru - rozczulający.
Może i swobodne żonglowanie gatunkami lepiej wychodzi np. braciom Coen, bo ślad podobnego klimatu czuje się w tym grochu z kapustą, ale to nie jest stracone półtorej godziny.