Pierwszy raz go obejrzałem w przeciwieństwie do Wejścia... i naprawdę miłe półtora godziny. Fabuła naiwna strasznie ale w tym cały urok. Bruce to Bruce, charyzma pełną gębą.
Wesołe fragmenty naprawdę pasują jak ulał. Wymienić można chociażby scenę w poczekalni na lotnisku czy moment, gdy Bruce chwyta Chucka za klatkę a następnie zdmuchuje zerwane kłaczki : )
Polecam wszystkim fanom starszego kina, ode mnie mocna ósemeczka.