Buce też miał wyczucie humoru, ponadto jako reżyser się sprawdza i w głównej roli się odnalazł. Film trochę podobny do innych produkcji z Hong Kongu z tamtych, ale wyróżnia się lokacjami, lepszymi pojedynkami, sprawniejszą reżyserią itd. Fabuła nadal jest prosta, ale nie prostacka jak w innych filmach tego typu "muszę pomścić mojego mistrza!". No i mamy Bruca Lee! Finałowa walka do tej pory robi wrażenie i zachwyca płynnością i efektownością. Chuck Norris wypada bajecznie w roli Colta. Jeden z tych filmów, bez których kino byłoby gorsze.