Mimo że nie jest bardzo dobry, film jest miejscami ciekawy, nawet poruszający. Wielka w tym zasługa Barbary Krafftówny i jej gry. Postać, którą wykreowała, jest dosyć złożona. Nauczycielka Marta, która na wieś trafiła nie z wyboru, ale z przydziału, zdecydowała się pozostać w wiejskim środowisku – bardzo religijnym, a przy tym często prymitywnym i okrutnym. Tyle że nośnikiem tych cech są tu dzieci, z których tylko jedno – nadwrażliwa i wyobcowana Alinka – wzbudza sympatię. I to historia Alinki jest najbardziej poruszająca.
Interesująco pokazana relacja Marty i Leona, radiowca i zakochanego w niej kolegi.
To, co stanowi główny wątek, jest akurat najsłabsze, szczególnie zakończenie – mało przekonujące.
***
Najważniejsze pytanie filmu: Jak to jest, kiedy się już wie, że zawsze się będzie samotnym?