Któż z nas nie słyszał nigdy o wspaniałym archeologu, który umiejętnie potrafił połączyć rolę nauczyciela, za którym szalały wszystkie uczennice z zadziornym badaczem ratującym świat przed
Któż z nas nie słyszał nigdy o wspaniałym archeologu, który umiejętnie potrafił połączyć rolę nauczyciela, za którym szalały wszystkie uczennice z zadziornym badaczem ratującym świat przed rządnymi władzy szaleńcami? Indiana Jones, bo o nim mowa, po raz czwarty pojawił się na ekranach naszych kin. Zadebiutował w 1981 roku, gdy szukał zaginionej Arki. Od razu pokochały go miliony. Przystojny, inteligentny, odważny oraz pomysłowy stał się ikoną poszukiwacza przygód. Wspaniale zagrany przez 39-letniego Harrisona Forda na wieki wpisał się w historii kinematografii. W tym roku Ford obchodzi swoje 66 urodziny, ale nie przeszkodziło mu to (po 19 latach) w założeniu swojego kapelusza i skórzanej kurtki, zabraniu niezniszczalnego pejcza oraz rozpoczęciu kolejnej przygody. W końcu Indiana Jones to Harrison Ford. Żaden inny aktor nie zagrałby go tak jak on. W "Indianie Jonesie i Królestwo Kryształowej Czaszki" nasz archeolog jak zawsze ratuje świat, tym razem nie przed Niemcami, lecz Rosjanami, którzy poszukują przedmiotu posiadającego niezwykłą moc (standard) − kryształowej czaszki. W odkryciu tajemnicy Indianie pomaga młody i narwany Mutt Williams, który pozuje na Marlona Brando i nawet w niebezpiecznych sytuacjach myśli przede wszystkim o swojej fryzurce (trochę jak Marlon, więcej jak depesz) i tak jak Jones nie rusza się bez swojego kapelusza, tak i on nie obejdzie się bez grzebienia. Film nie odbiega od standardów wcześniejszych części: przygoda, pościgi, tajemnica, kobieta, zdrajca, kara za chciwość, szaleńcy, zabawa, dowcip no i Indiana. Niektóre efekty specjalne robią naprawdę niezłe wrażenie, gagi śmieszą, a dogryzanie Mutta Jonesowi jest czasami boskie. Co więcej, Marion jak zawsze urocza, akcent i postawa Cate Blanchett świetna, a Shia LaBeouf udowadnia, że wyrośnie jeszcze z niego utalentowany aktor kina akcji i przygody. Jakkolwiek, film nie obył się bez paru wpadek. Pierwsza i najważniejsza to odstawienie Tarzana przez Mutta (głupota aż boli), no i motyw ze statkiem kosmicznym. Ech, dużo mogę znieść w kinie przygodowym: duchy, zombie i inne pierdy, no ale kosmici... no cóż komuś się pomylił gatunek tego filmu. Ogólnie rzecz biorąc, muszę przyznać, że pomimo motywu z kosmitami nie zawiodłam się na "Indianie Jonesie i Królestwie Kryształowej Czaszki". W końcu jest to film, na którym można się zrelaksować, odpocząć, pośmiać, po prostu wyłączyć mózg i dobrze bawić. Nie musimy codziennie oglądać arcydzieł, a oderwanie od rzeczywistości przyda się każdemu. Fani poprzednich części nie będą rozczarowani, nowi widzowie powinni spędzić miło czas, a nastolatki mogą wzdychać do woli do młodego aktora zwanego Shia LaBeouf. W skrócie każdy znajdzie coś dla siebie. Miłego oglądania.